Czy pisałam już, że jestem fanką demokracji?
Nie tylko zawodowo – także w życiu prywatnym, co zwykle nie kończy się dla mnie dobrze, ponieważ jako jedyna kobieta w rodzinie jestem notorycznie przegłosowywana, w każdej niemal kwestii. Nie ma siły na męską solidarność 🙂
Ale nie o tym przecież…
Kiedy pisałam swoją pracę magisterską z finansów publicznych w 2001 roku, samorząd gminny funkcjonował już ponad 10 lat. Praca dotyczyła samodzielności finansowej gminy i wówczas wszyscy wierzyliśmy w to, że ta samodzielność w każdym zakresie jest realna i ma przełożenie na codzienne życie. Od tamtej pory minęło kolejne 15 lat i wydaje się, że dziś owa samodzielność to przywilej – w dodatku nie tyle gwarantowany, co wywalczony w nierównej walce, która rozpoczyna się niemal każdego dnia od nowa.
Co to ma wspólnego z demokracją? I co może Rada Gminy?
Według mnie – powinna móc wszystko 🙂
To bądź, co bądź grupa ludzi, którzy dostali nasz mandat, by podejmować za nas dotyczące naszego lokalnego środowiska decyzje. Jedynym kryterium skuteczności i ważności tych decyzji, powinna być zgodność podjętych uchwał z prawem. Tymczasem w praktyce bywa z tym różnie. Dowody w następnym wpisie…
{ 4 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Och, nasza demokracja wygląda raczej tak, że dwa wilki i owca decydują co jest na obiad.
A czy gdyby miała Pani operację na otwartym sercu, to też demokratycznie wszyscy pracownicy szpitala (łącznie z pracownikami kotłowni) powinni ustalać poziom Pani znieczulenia czy też technikę rozcięcia Pani klatki piersiowej? Podejrzewam, że wolałaby Pani aby jednak decydował o tym doświadczony profesor medycyny. A jednak ludzie godzą się aby decyzje o rybołówstwie, przemyśle, podatkach, medycynie czy kopalniach podejmowali ludzie, którzy nie odróżniają aktywów od pasywów czy natężenia prądu od jego napięcia. Wydaje się, że demokracji to bywa się fanem, ale jeśli trzeba coś zrobić, to jednak ludzie instynktownie działają inaczej.
Zatem gdzie stawia Pani granicę w tym wspólnym podejmowaniu decyzji? Jeśli operacja serca ma nie być „demokratyczna” to niby dlaczego, w tej logice ustalenie budżetu gminy ma takie być?
Panie Rafale! To oczywiste, że demokracja nie sprawdzi się wszędzie. Proszę mi wierzyć, że w mojej Kancelarii też jej Pan nie znajdzie 🙂
W gminie podobnie – różne decyzje są podejmowane przez różne organy, zgodnie z kompetencjami przyznanymi przez różne przepisy prawa. W wielu kwestiach – w tym, w poruszonej przez Pana kwestii budżetu – rada gminy ma okrojone kompetencje.
Odnośnie medycznego przykładu, który Pan przytoczył, to wolałabym, żeby decyzje o ludzkim życiu podejmowało raczej konsylium doświadczonych profesorów medycyny niż jeden z nich samodzielnie. 🙂
Ja jednak miałam na myśli zupełnie coś innego, pisząc, że rada powinna móc wszystko. Miałam na myśli taką sytuację, w której i organ wykonawczy (np. burmistrz wspierany przez swoje służby) i rada gminy – są zgodni i mają jeden, wspólny cel, ale jego realizacja upada z innych, pochodzących z zewnątrz i czasem trudnych do zrozumienia przyczyn. To jakby w opisanej przez Pana sytuacji chirurg nie mógł wcielić w czyn ustaleń wspomnianego wyżej zespołu profesorów medycyny, bo ustalony odgórnie limit zabiegów został już wyczerpany.
Pozdrawiam serdecznie.
No to czekamy na kolejny wpis i dowody. Miejmy nadzieję, że nie zabiją demokracji. Jak na razie chyba niczego lepszego nie wymyślono. Chociaż niektórzy kandydaci w demokratycznych wyborach prezydenckich mają odmienne zdanie 🙂
Mam nadzieję, że wspomniany wpis będzie już dziś! Czy Ktoś wie, gdzie się podziało kolejne dziesięć dni od ostatniego wpisu? 🙂