Dzisiejszy wpis jest wprost odpowiedzią na pytanie, zadane mi przez Czytelnika bloga w komentarzu do poprzedniego postu, które dotyczyło możliwości zakwestionowania rozstrzygnięcia dotyczącego rozpatrzenia skargi.
Pytanie, jak pisałam świetne, bo rzeczywiście z jednej strony przepisy ustawy o samorządzie gminnym dają nam podstawę do zaskarżania do sądu wojewódzkiego uchwał, które naruszają nasz interes prawny, a z drugiej strony…. no właśnie:
W postępowaniu skargowym takiej możliwości nie ma – jest to postępowanie uproszczone i kończy się tak naprawdę nie samą uchwałą, a zawiadomieniem skarżącego o tym, jak skargę rozstrzygnięto.
Oczywiście, żaden przepis nie wyklucza tego typu uchwał spod nadzoru wojewody, więc teoretycznie mogłaby ona zostać uznana za nieważną w tym trybie, ale w praktyce to raczej niemożliwe. Wojewoda analizuje przecież uchwały pod kątem zgodności z prawem, a nie prawidłowości rozstrzygnięć merytorycznych, więc jeśli uchwała ma prawidłową podstawę prawną, należyte uzasadnienie i inne wymagane przez prawo elementy, organ nadzoru nie będzie analizował, czy jest zasadna, czy nie.
Podobnie w praktyce wygląda sprawa rozstrzygania innych skarg niż te na organ wykonawczy gminy np. skarg na pracowników urzędu. Tu także fakt, że skarżący nie jest usatysfakcjonowany rozstrzygnięciem, raczej nie pociągnie za sobą żadnych konsekwencji dla rozpatrującego skargę.
Oczywiście, zawiadomienie o sposobie rozstrzygnięcia skargi, może być podstawą do złożenia kolejnej skargi na rozpatrującego – w tym samym trybie, ale wtedy rozpoczynamy po prostu kolejne postępowanie skargowe co prawda przed innym organem, wciąż jednak uproszczone.
Czy ustawodawca w ten sposób zaniedbał interesy skarżącego?
Wydaje się, że nie, jeśli zwrócimy uwagę na to, co może być przedmiotem skargi.
Jeśli skarga dotyczy istotnych spraw z punktu widzenia postępowania administracyjnego i tak będzie rozpatrywana w innym trybie. Piałam już o tym tutaj.
W praktyce więc, w trybie uproszczonym będą rozpatrywane tylko skargi dotyczące zupełnie innych zagadnień.
Sytuację urzędnika, którego czynności według nas są błędne, możemy porównać, dla zobrazowania, do sytuacji każdego innego pracownika, wykonującego swoje zawodowe czynności:
1. jeśli produkt jest wadliwy – w naszym przypadku np. wydana decyzja jest błędna – skupiamy się na produkcie, składając reklamację. W naszym wypadku będzie to odwołanie od decyzji. Nawet jeśli się pomylimy i złożymy w tej sprawie skargę, organ będzie musiał jej treść uwzględnić w postępowaniu.
2. jeśli to postępowanie samego pracownika jest naganne lub mamy zastrzeżenia do sposobu obsługi, jego wiedzy lub umiejętności skarżymy się do jego przełożonego. W naszym przypadku właśnie składamy skargę.
W sytuacji, gdy przedsiębiorca nie uzna reklamacji, zawsze mamy prawo iść ze swoimi roszczeniami do Sądu. W naszym przypadku mamy prawo zaskarżyć decyzje ostateczną do sądu administracyjnego.
W sytuacji gdy przełożony nie uzna naszych uwag odnośnie jakości obsługi czy zachowania swojego pracownika, jaki mamy dalej na to wpływ? Żaden. A co możemy zrobić? Tylko składać kolejne skargi aż do ścisłego kierownictwa przedsiębiorcy. W naszym przypadku skarżyć z kolei działalność rozpatrującego skargę.
Czy taka procedura jest wystarczająca?
Myślę, że tak. Trzeba przecież pamiętać, że składając skargę nie dążymy w istocie do załatwienia naszej sprawy – w tym celu mamy inne instrumenty prawne. Chcemy tylko, jak sama nazwa wskazuje, poskarżyć się, upublicznić czyjeś, w naszym odczuciu, naganne zachowanie.
Nawet więc, gdyby skarga została uznana za zasadną, to takie rozstrzygnięcie nie ma bezpośredniego przełożenia na sprawę, którą chcieliśmy załatwić. A przecież w gruncie rzeczy każdemu o to chodzi, nie o samą satysfakcję, że ktoś dostanie reprymendę.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }