Dziś co prawda nie weekend, ale mój komentarz do niektórych przepisów prawa samorządowego będzie z „przymrużeniem oka”, a zatem Ustawodawco…
- Nie twórz nakazów, których złamanie nie powoduje żadnych sankcji…
Takim przepisem jest przykładowo art. 5 ust. 1a ustawy o pracownikach samorządowych, który obowiązuje od 1 września 2013 r. Wynikający z niego nakaz dotyczy konieczności przeprowadzenia naboru kandydatów na wolne stanowisko sekretarza nie później, niż w ciągu 3 miesięcy od zwolnienia stanowiska.
A jeśli wskazane w ustawie trzy miesiące upłyną bezskutecznie? No właśnie, ustawa już o tym nie mówi… Czy nabór przeprowadzony po upływie czterech miesięcy od zwolnienia stanowiska będzie nieważny? Nie będzie. A przecież to nie zalecenie tylko nakaz. Zupełnie bez s….ankcji 🙂
Przykładowo niezachowanie podobnego – dwumiesięcznego terminu na ogłoszenie konkursu na kierownika podmiotu leczniczego, pociąga za sobą nieważność całego postępowania konkursowego, które trzeba wszczynać od początku i to też we wskazanym w dotyczących go przepisach terminie. Można dyskutować, czy rozwiązanie jest udane, ale sankcja jest, a zatem jest i sens nakazu.
- Nie twórz przepisów, które usprawniają załatwianie spraw tylko w teorii…
Zgodnie z art.9 ustawy o petycjach – petycja złożona do organu stanowiącego jednostki samorządu terytorialnego jest rozpatrywana przez ten organ, chyba że w statucie tej jednostki zostanie wskazany organ wewnętrzny tego organu stanowiącego, właściwy w tym zakresie.
Organ stanowiący jednostki samorządu terytorialnego to Rada Gminy. Wiadomo, że trudno, by Rada gremialnie rozpatrywała każdą petycję, druga część przepisu ma więc teoretycznie usprawnić ich rozpatrywanie. Teoretycznie, bo konia z rzędem temu, kto mi powie jakie Rada Gminy ma „organy wewnętrzne”. Ustawa o samorządzie gminnym nic o takich wewnętrznych organach Rady przecież nie mówi.
Ustawodawca miał pewnie na myśli odpowiednie komisje rady, ale nie mają one przecież statusu stricte „organów wewnętrznych” rady, w przeciwieństwie do np. komisji sejmowych, uregulowanych w tym samym artykule ustawy. Nie ma takiego statusu także Przewodniczący Rady, ani tym bardziej nie mają go wiceprzewodniczący.
Nawet jeśli uznamy, że chodziło o komisje rady, a przepis umożliwia przekazanie kompetencji do rozstrzygania petycji właśnie komisjom, to pojawia się pytanie dlaczego jedynie w Statucie? Rada poza komisjami stałymi może przecież powoływać osobną uchwałą komisje doraźne, a przepisy w żaden sposób nie różnicują statusu prawnego powyższych dwóch typów komisji. Dlaczego wyłączono możliwość bieżącego decydowania przez Radę, która komisja będzie najwłaściwsza do rozpatrzenia petycji i wskazanie jej jako właściwej w odrębnej Uchwale Rady Gminy? Czy takie rozwiązanie usprawnia procedurę, czy ją komplikuje?
- Nie twórz odmiennych przepisów do podobnych stanów prawnych bez uzasadnienia…
I tu przykład z „samorządowego” podwórka: Niedawno pisałam o ustalaniu opłaty adiacenckiej i rozróżnieniu, jakie ustawodawca wprowadza ustalając termin dla organu, w zależności od rodzaju tej opłaty. Z niewiadomych przyczyn w przypadku jednego rodzaju opłaty termin ten liczy się od „wydania decyzji” (art.145 ust. 2 ustawy o gospodarce nieruchomościami), w przypadku innej od jej „ustalenia” (art.98a ust.1 ww. ustawy), na które składa się oprócz wydania decyzji także jej doręczenie i uzyskanie przymiotu ostateczności. I znów … można dyskutować, które rozwiązanie jest lepsze, ale nic nie uzasadnia odmiennego traktowania tej samej w swym charakterze opłaty.
- Nie twórz przepisów mieszając tryby postępowania…
Kiedy już przeciętny mieszkaniec wreszcie zrozumie „dwoistą naturę” własnej gminy i to, że w pewnych przypadkach gmina działa jak „zwykła” osoba prawna (dbając o swoje mienie, kupując usługi, sprzedając nieruchomości i zawierając inne umowy na podstawie kodeksu cywilnego), a w innych jak organ administracji publicznej (rozstrzygając sprawy związana przepisami kodeksu postępowania administracyjnego), trafia przykładowo na przepisy o inicjatywie lokalnej i cała jego dotychczasowa pewność, że pojął o co chodzi, znika bez śladu.
Bo oto w art.19b i dalszych ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie przeczyta, że każdy mieszkaniec może w ramach inicjatywy lokalnej, nawet bezpośrednio, złożyć wniosek o realizację zadania publicznego do jednostki samorządu terytorialnego i że wniosek ten stanowi wniosek w rozumieniu Kodeksu postępowania administracyjnego. Oznacza to, że gmina będzie musiała zachować kodeksowe terminy, a wnioskodawcy niezadowolonemu ze sposobu załatwienia wniosku służy prawo wniesienia skargi w trybie administracyjnym. Z drugiej strony przeczyta też, że jeżeli wniosek będzie uwzględniony, to organ wykonawczy gminy zawrze z wnioskodawcą umowę, do której będą miały zastosowanie przepisy kodeksu cywilnego.
W przypadku niewywiązania się gminy z postanowień umownych wnioskodawcy przysługiwać więc będzie wnioskodawcy roszczenie na zasadach ogólnych kodeksu cywilnego. A skarga w trybie administracyjnym? Już nie, choć trudno się przecież spodziewać, że w przypadku niewywiązania się gminy z postanowień umownych wnioskodawca będzie zadowolony z rozpatrzenia jego wniosku.
W którym momencie dokładnie nastąpi zmiana trybu postępowania? W chwili podpisania umowy czy może już wcześniej, na etapie przewidzianego przez ustawę „wspólnego opracowywania kosztorysu i harmonogramu zadania” ? Takie opracowanie powinno przecież w praktyce poprzedzać zawarcie umowy. No właśnie…
Na marginesie: art.19 b ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie przewiduje, że „mieszkańcy jednostki samorządu terytorialnego (…)” uprawnieni są do złożenia wniosku o realizację zadania publicznego do jednostki samorządu terytorialnego, „na terenie której mają miejsce zamieszkania lub siedzibę”.
Czy „mieszkaniec” danej gminy może mieć „miejsce zamieszkania” na terenie innej gminy? Nie mówiąc już o „siedzibie” cokolwiek to w przypadku „mieszkańca”, a zatem osoby fizycznej znaczy… 🙂
Krótko mówiąc, Ustawodawco nie rób nam tego więcej 🙂
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }